Po biegu |
Tutaj można zobaczyć pełne wyniki - link.
Koledzy z Akademii Biegania |
21. miejsce OPEN i 11. w kategorii nie są może rewelacyjnymi wynikami, ale pozwalają dostrzec progres i efekty z treningu. Cieszy fakt, że zimą starałem się jedynie zwiększyć kilometraż, więc treningi nie były jakieś wyczerpujące i wymagające. To dobry prognostyk przed następnymi startami, gdy w końcu zacznę porządnie trenować ;)
Nie wybiegając za daleko w przyszłość - tak wyglądał wczorajszy dzień.
Przyjazd do Łeby okolo 10:00, wszystko dzieje się w okolicach hotelu Zdrowotel. Bardzo miłe Panie wydają pakiety startowe. Pakiet zwyczajny, po prostu bez fajerwerków: numer, chip, kilka reklam, bon na posiłek po biegu. Ostatni posiłek i spacer po Łebie. Krótka rozgrzewka i decyduje sie w ostatniej chwili pozbyć nieco garderoby: czapka, komin, spodenki lądują w bagażniku, zamykam samochód i biegnę na strat.
Startuje gdzieś na czele stawki, ustawiam swoje tempo na tętno w okolicach 170/min. Po drodze oznaczenia kilometrów są albo niedokładne albo ich nie ma wcale. Komfortowo biegnie się do ostatniego podbiegu przed latarnią, tutaj udaje mi się dojść grupkę przede mną, na szczycie łyk wody i z górki na pazurki przesuwam się o kilka pozycji. Tętno rośnie, staram sie rozluźnić i nie przekraczać 175/min. Tak jest do ok. 15km, potem biegnie się trudniej, piasek jakiś taki bardziej grząski a zawodnicy przede mną wydają się narzucać zabójcze tempo. Oczywiście to efekt zmęczenia. "Siadam" więc na ogonie najbliższego biegacza i nie odpuszczam do 18km, wtedy zaczynam delikatnie przyspieszać, wyprzedzam i obieram kolejny cel - zawodnik oddalony o następne 20-30 metrów. Dogonienie go zajmuje kolejny kilometr, następny zawodnik wydaje się być poza zasięgiem, ale to nie koniec rywalizacji. Za plecami słyszę zbliżająca się <lokomotywę> i za chwilę wyprzeda mnie jeden z biegaczy. Do mety ok. 1,5km. Za chwilę wbiegamy na asfalt. Od razu gorzej się biegnie po takiej twardej nawierzchni. Na asfalcie ktoś sprayem napisał "to już niedaleko!". Zaczynam przyspieszać i decyduje się na atak na ostatnich 400m. Kolega początowo podejmuje walkę, żeby odpuścić na ostatniej setce.
Wpadam na metę kilka sekund przed nim. Medal i uczucie dobrze zrobionej roboty. "Piątka" z rywalem z finiszu. Czas na przygotowania do następnego startu.
Trzeba pochwalić organizatorów biegu. Wszystko było czytelne, łatwo było trafić na miejsce, znaleźć biuro zawodów i stołówkę. Posiłek po biegu był smaczny, w dodatku serwowany bez ograniczeń.
Hotelowa stołówka |
Odpoczynek przed TV w oczekiwaniu na dekorację |
Michał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz